Pieczone warzywa w dwóch postaciach i zrazy aka "rolmopsy"

Wiem, że zrazy to zrazy. To znaczy, teraz już wiem! U mnie w domu mówi się na to rolmopsy. Trochę dziwne, ale już do tego przywykłam :) W zawijasy można wkładać najprzeróżniejsze rzeczy (pod warunkiem, że są zjadliwe). Tradycyjnie są to słonina, marchew, pietruszka, natka pietruszki, cebula i często można się spotkać z ogórkiem kiszonym.
Oczywiście, ja postanowiłam troszkę poeksperymentować :) Dlatego też w moich "rolmopsach" znajduje się pietruszkowe pesto (wtedy trzeba je bardzo dobrze zawinąć, tak żeby pesto nie wypłynęło pod wpływem gorąca) albo mieszanka masła, czosnku i świeżego tymianku, no i oczywiście kilka "tradycyjnych".

Z racji tego, że weekend spędziłam w domu rodziców i mam do dyspozycji cały ogródek, zamiast zwykłych ziemniaków podałam pieczone warzywka.
Nie wiem czy jedliście kiedyś pieczoną rzepę, ale jak nie, to mogę polecić z całego serca. Zwłaszcza taką, która została skropiona oliwą z oliwek z dodatkiem ziół i czosnku. Pychota!
No i muszę wspomnieć, że pokochałam buraczki, pod każdą postacią. Stąd na ostatnim zdjęciu widnieją dowody zbrodni, że zjadłam buraki z burakami :) No, ale nie miałam serca wyrzucać takiej ładnej botwiny. Dlatego zblanszowałam ją z cebulą i była super smaczna!

Nie będę się rozpisywać, bo na zdjęciach wszystko widać :) Mimo, że nie są najlepszej jakości (ponieważ aparat zginął śmiercią tragiczną)





Komentarze

Popularne posty