Marynowane oliwki.

Pamiętam swoją pierwszą styczność z oliwkami. Babcia wróciła od cioci z Hiszpanii i przywiozła ze sobą między innymi dwa słoiczki oliwek. Maluteńkie słoiczki. Jeden z czarnymi, drugi z zielonymi nadzianymi papryką. Nie miałam pojęcia co to jest, nigdy w życiu nawet nie słyszałam o oliwkach (było to jakieś 20 lat temu!), a tym bardziej ich nie jadłam. Ale oto nastał ten moment, wiekopomna chwila, której nie zapomnę nigdy! Spróbowałam zielonej, od razu wyplułam i musiałam wypłukać usta wodą. Mylicie się jeżeli pomyśleliście, że to było ostatnie podejście! Po tym jak zagryzłam, zapewne jakimś swojskim kiszonym, albo innym schabowym, podjęłam kolejną próbę (zawsze byłam uparta, wtedy kiedy nie powinnam) tym razem jako cel obrałam, zjedzenie czarnej. Jak łatwo się domyślić i ta próba zakończyła się szorowaniem zębów i wpisaniu oliwek na wiele lat na listę produktów zakazanych.

Obecnie zajmują dość wysokie miejsce na liście "lubię bardzo, w każdej postaci". Dlatego lubię z nimi poeksperymentować i spróbować nowych rzeczy, łączyć smaki i takie tam. A ponieważ oliwki, oliwa, czosnek, bazylia i ostra papryka świetnie ze sobą współgrają, to zamknęłam je razem w słoiku i poczekałam tydzień, aż się "przegryzą" i właśnie zajadam się pysznymi oliwkami (w Grecji pewnie smakowałby lepiej, ale jak się nie ma co się lubi, to trzeba stworzyć sobie przynajmniej namiastkę tego, czego się chce). A najlepsze jest to, że można tak zamarynować oliwki ze słoika :)




Komentarze

Popularne posty