Językiem po mapie - Narnumru (Azerbejdżan)

W Azerbejdżanie nigdy nie byłam, ale jest na mojej liście :) Za to jak się okazuje ugotowałam coś, co podobno jest daniem stamtąd. A historia stara jak pinterest ;) Przeglądałam kiedyś przepisy na Shakshukę (czyli po prostu oglądałam najładniejsze zdjęcia) i gdzieś mignęło mi kilka innych wersji zapiekanych, smażonych na czymś jajek, w tym TEN. A ponieważ jajka są dobre i idealne na niedzielne leniwe śniadanie, to przepis siedział mi z tyłu głowy od kilku ładnych miesięcy. Niestety jak to bywa, kiedy już chciałam go przetestować, to zapadł się pod pinterestową ziemię. Czyli improwizacja :)


Składniki: 
1 granat
2 jajka z wolnego wybiegu
troszkę soli
masło (lub olej)
cebula (u mnie znalazła się przez przypadek i tak bardziej z rozpędu, bo miałam w planach jajecznicę, ale zobaczyłam granat, który patrzy na mnie z wyrzutem i przekonał mnie...).

Cebulkę kroję w drobną kostkę i podsmażam na maśle, posypuję solą, żeby się nie przypaliła. A w tym czasie obieram granat (każdy ma swój sposób, ja nie mam żadnego dobrego). I dodaję na patelnię, duszę ok. 5 minut i dodaję jajka (można na chwilę przykryć, żeby szybciej się ścięły). Zdejmuję z ognia zanim żółtka się zetną. Podaję z grzankami.

Smaku się nie da opisać. Ja jestem zachwycona. Mimo, że na początku było dziwnie. Nigdy nie jadłam takiego połączenia smaków.





Komentarze

Popularne posty